czwartek, 30 grudnia 2010

świat na głowie staje.

postanowiłam, że podsumuje sobie 2010 r.

niby był rokiem zwyczajnym, takim jak i pozostałe, a jednak zmieniło się wiele. myślę, że spokojnie mogę zaliczyć go do tych lepszych lat w moim życiu, uwolniłam się od tzw. 'toksycznej przyjaźni' i od tej pory ludzie widzą mnie, a nie 'przyjaciółkę tejitamtej', dzięki temu zyskałam ludzi tych lepszych,  którzy zawsze ze mną będą, ale zacznijmy po kolei:
styczeń: głównie spędzony na oglądaniu filmów, byciem słitaśną Kasią i pełen zachwiań w moim życiu.
luty: zaczynając od 18 klasowej, zaliczając ten miesiąc do jednych z pierwszych kiedy bardziej zżyłam się ze swoją klasą, przeżywając 'miłosnego kaca' i 'sadomasochizm, byle by nie było lepiej, bo nie mogło mi być za dobrze przecież', słuchając dzień w dzień big cyc-facet to świnia, kończąc na feriach, które prócz wypadu z rodzicami, całe spędziłam w domu.
marzec: wtedy wszystko wróciło do normy i od tej pory tak sobie trwa., zaczęły się imprezy u Mikusia, które na zawsze zostaną nie zapomniane, szczególnie powroty nocą na rowerach ;d
kwiecień: stałam się najlepszym obiektem do plotek i jechania, ale przetrwałam, a tamto przeminęło.
maj: ciąg dalszy imprez + sezon na ogniska został otwarty, wycieczka klasowa spędzona w szkole, bierzmowanie przyjęte.
czerwiec: komers, który był najlepszą imprezą z najlepszymi ludźmi, zakończenie 'toksycznej przyjaźni' oraz zakończenie roku, a wraz z nim pożegnanie się z gimnazjum i klasą, początek wakacji.
lipiec i sierpień: oficjalnie mogłam się nazywać gilowiczanką, zaczęłam te, jak zawsze, najlepsze wakacje, ogniska, granie w siatkę, zabawy itd, wyjazd w góry z rodzicami, również nie był zły, prócz zepsutego aparatu, końcówka wakacji była dla mnie jedną z największych dawek imprez, zaczynając od koncertu Flajsów, przez Dni Pszczyny na których dało się zrobić pogo nawet do Marylki ;d, RRF na którym wybawiłam się za wszystkie czasy, bo ekipa była najlepsza, kończąc dożynkami na Frydku u Mikusia ;d
wrzesień: siema liceum, nowi ludzie, nowe otoczenie, ale imprezy się nie skończyły ;d
październik: siema moja 16, którą spędziłam oczywiście w najlepszym towarzystwie, zgoda na wyjazd w góry, nauka, nauka, nauka, przeżyłam.
listopad i grudzień: zostałam okrzyknięta 'mistrzynią ciętej riposty', długi weekend, który spędziłam bardzo intensywnie, imprezy z Duchą, które powalają, pierwszy raz pociągiem, impreza 8nastkowa Olki, o tak to było coś <3.,święta, święta i po świętach, dostałam obiektyw o tak, a jutro już sylwester, także siemka imprezujemy ;d





proszę o zwolnienie, o usprawiedliwienie mojego nie-mogę,
leżę drugi dzień otulając się w puchową kołdrę.


Lubię być chora od świąt, aż po sylwester,jeżeli jutro będę tak zdychać, to podziękował.
Życzę Wam chwiejnego i najlepszego Sylwka w życiu :D

znam ten stan, kiedy Ciebie mam.

mieć głęboko w dupie opinię chorej publiczności naszego życia.

zdj głównie robiły dziewczyny, no ale macie :















ogólnie to choruje, ale trzymamy pion, trzymamy i damy radę !
czaicie jutro SYLWESTER, a ja nawet nie wiem w co się ubrać <ok>.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

z Sokiją i Adą, no bo jak inaczej ;d

taaak, malowanie i czesanie 2h,
zdj robione przez 30 min,
końcowe filmiki i siedzenie na czatruletce - bezcenne ;d











no to witaj Pszczyno, taaak jesteśmy wszędzie.

babski wieczór u Duchy :)

Dla mnie każdy dzień z Wami jest jak dostanie czekoladki po 2 latach bez cukru.













Jak na razie nie mam nic do przemyśleń, nie mam jakiś mądrych refleksji,
także musicie poczekać, aż się rozkręcę.